Zmarł Tadeusz Piotrowski

W wieku 76 lat zmarł Tadeusz Piotrowski, znany piłkarz i trener.

Był wychowankiem Krakusa, ale najbardziej był znany z gry w Cracovii, w sezonie 1969/70 występującej w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przez wiele lat pracował jako trener (m.in. Kabel, Górnik Wieliczka, Garbarnia, a przede wszystkim Puszcza Niepołomice, ponadto Polonia Milwaukee w USA i kilka klubów norweskich). Wespół z Michałem Królikowskim bardzo udanie prowadził reprezentację Małopolski w jednej z edycji UEFA Regions’ Cup.

Pogrzeb odbędzie się 24. października o godzinie 11:45 na Cmentarzu Rakowickim.


Na smutną okoliczność odejścia Tadeusza Piotrowskiego przypominamy poświęcony Mu materiał w jednym z archiwalnych wydań „Futbolu Małopolski”, z roku 2010.

Tadeusz Piotrowski. Wspólny mianownik: progres

Powiada, że najbliższe jego sercu są trzy kluby. Garbarnia – bo już jako dziecko regularnie oglądał mecze „brązowych” na starym Ludwinowie. Cracovia – skoro tam spędził najlepsze lata piłkarskiej kariery. Puszcza – ponieważ w niej aktualnie pracuje. Czy TADEUSZOWI PIOTROWSKIEMU będzie niebawem dane postawić znak równości pomiędzy Niepołomicami i trzecią ligą?

Pechowy karny
Jako junior zaczynał jednak zupełnie gdzie indziej, w Krakusie Nowa Huta. Później, w połowie lat 60., pojawił się w „Pasach”. Dysponowały one wówczas interesującą drużyną juniorską. Nawet na tyle dobrą, aby na szczeblu ogólnopolskim konkurować z Ruchem o awans do fazy finałowej. Szansa była ogromna, przy stanie bezbramkowym Cracovia zmarnowała rzut karny. Chorzowianie psychologicznie wykorzystali ten moment słabości oraz atut własnego terenu, porażka 0-1 zamknęła drogę Piotrowskiemu i jego kolegom. Za to z końcem dekady seniorzy „Pasów” odzyskali pierwszoligowe szlify. Tadek do dziś szczyci się, że znalazł miejsce w bardzo zacnym gronie. Andrzej Rewilak, Stanisław Szymczyk, Ryszard Sarnat, Andrzej Spiżak, Antoni Zuśka, Aleksander Paluch, Janusz Duda, Tomasz Niemiec, Andrzej Mikołajczyk, Dominik Kubik… Sezon 1969/70 zapisał się w pamięci rewelacyjnym meczem z Górnikiem Zabrze (1-1), który akurat na spotkanie przy ul. Kałuży wzmocnił się Janem Banasiem i Władysławem Szaryńskim. Na wysokim poziomie stało zakończone honorową porażką (2-4) spotkanie z Ruchem. Generalnie jednak rzecz biorąc Cracovia niestety odstawała od reszty stawki, degradacja była nieuchronna.

Marka Harley-Davidson
Klub znalazł się na równi pochyłej, schodząc do czwartoligowego poziomu. A mimo tego zdarzały się mecze gromadzące i po 10 tysięcy widzów… Jeszcze wyższa frekwencja towarzyszyła w 1975 pamiętnym barażom o II ligę. Rozpędzona Cracovia zdawała się być faworytem, ale już pierwsza konfrontacja z Lublinianką zakończyła się totalną klapą (0-2). Gdy zaś podczas następnego spotkania przeciwko Resovii doszło w szatni między piłkarzami do awantury na cztery fajerki – o upragnionym awansie nie mogło być mowy. Słynący z gry nacechowanej ogromną ambicją Piotrowski przeniósł się do Prokocimia, który pod wodzą Andrzeja Wełniaka miał niekiedy wiele do powiedzenia na trzecioligowym froncie. A nawet potrafił odstawić do kąta Cracovię (1-0, po golu Stanisława Sitkowskiego). Zaś po pobycie w Wisłoce Dębica Tadek wyjechał za Wielką Wodę. Zadecydowały naturalnie względy materialne, wystarczy przypomnieć sobie ówczesne relacje między kursem dolara i złotego… Wylądował konkretnie w Polonii Milwaukee, którą trenował znany skrzydłowy Garbarni i Cracovii, Maciej Gigoń. Po jego powrocie do kraju Tadek przejął opiekę szkoleniową nad piłkarzami, m. in. nad Stanisławem Kaczmarkiem (ŁKS i Widzew) oraz Władysławem Drobnym (Hutnik, Cracovia). Równolegle, a raczej nade wszystko, trzeba było jednak doglądać w fabryce części najsłynniejszych motocykli na świecie. Tych marki Harley-Davidson, bo tak czy inaczej sport dla emigrantów mógł być li tylko kwiatkiem do kożucha.

Tadeusz Piotrowski na trenerskiej ławce Karpat Siepraw (2011 r.). Fot. AnGo

Norweskie fiordy
Ten zaoceaniczny kontakt z trenerką wcale jednak nie dotyczył debiutanta. Piotrowski jeszcze w kraju wystartował od pracy z juniorami Prokocimia, których wprowadził do klasy MW. Później pojawiły się na horyzoncie Wisłoka Dębica i JKS Jarosław, a już po powrocie z USA Tadek trafił do Garbarni. Z sentymentem, choć niezapomniany obiekt przy ul. Barskiej zastąpił malowniczy stadion Korony na Krzemionkach. „Brązowi” nie znajdowali się w połowie lat 80. w dogodnym położeniu, tak delikatnie mówiąc. Piotrowskiemu udało się opanować kryzys, a nawet stworzyć solidny fundament pod znakomity zespół, który pod kuratelą Ireneusza Adamusa omal sforsował drugoligowe bramy. Po szkoleniowej pracy w Cracovii Tadek skorzystał z zaproszenia Ryszarda Góreckiego, obierając azymut na Norwegię. – Jestem Ryśkowi wdzięczny za tę szansę. Za okazaną pomoc i możliwość trenowania takich klubów jak Speed, Kjölsos i Barum Oslo. Ale też mam świadomość, że kilkanaście lat spędzonych na fiordach zahamowało mój trenerski rozwój. Jestem pewien, że gdybym spędził ten okres w kraju dziś moja pozycja wśród szkoleniowców stałaby znacznie wyżej… – ma świadomość, że rozwiązania optymalne zdarzają się najczęściej w bajkach. Norweskiej opowieści miał zresztą nastąpić rozdział drugi (i zapewne ostatni…), ale stanowił on dwuletni przerywnik w pracy wykonywanej na małopolskim gruncie. Znakami na drodze były Kabel Kraków, Puszcza Niepołomice, Garbarnia (juniorzy), Karpaty Siepraw, Górnik Wieliczka i aktualnie znów Puszcza. – Nie ma się czego wstydzić, bo praktycznie każda z drużyn trenowanych przeze mnie osiągnęła znaczący postęp. Wystarczy sobie przypomnieć sytuację panującą przed moim przyjściem do Karpat czy Górnika. A teraz też chyba nie jest źle – ogarnia rzeczywistość z pozycji lidera zachodniej grupy IV ligi. No właśnie, jak ma ona wyglądać w świetle niedawnej batalii o ostateczny kształt? – Uchwaloną w lipcu reorganizację rozgrywek po prostu pochwalam. Dwie grupy nie mają racji bytu, jestem o tym przekonany. Im wcześniej się dokona tego cięcia, tym lepiej – wygłasza pogląd niekoniecznie podzielany przez konkurentów. Zwłaszcza tych wyraźnie niżej uplasowanych w czwartoligowej stawce.

Składowe sukcesu
Piotrowski akcentuje dużą dozę szczęścia towarzyszącego mu w trakcie kariery piłkarskiej. – Ten fart polegał na znalezieniu się pod opiekuńczymi skrzydłami takich asów trenerki jak Michał Matyas, Artur Woźniak czy Adam Niemiec. To są moje wzory trenerskie do dziś, podobnie jak Zygmunt Jesionka podczas mych studiów na AWF – wyraża wdzięczność wobec cicerone. No właśnie, czym powinien się cechować wartościowy szkoleniowiec? – O sukcesie, choć bez gwarancji, decyduje wiele parametrów. Trzeba dysponować wiedzą, mieć osobowość, posiadać umiejętność przekazania nabytych wiadomości, być konsekwentnym w działaniach, cechować się prawdomównością i samodyscypliną. Warto znać języki, bo wtedy łatwiej poszerzać wiedzę na bazie korzystania z zagranicznych pism fachowych. Wcześniejsza kariera piłkarska może być pomocna, ale nie odgrywa decydującego znaczenia. No i niezbędna jest choćby odrobina fartu, bo bez niego ani rusz. Jak w życiu… – jako trener I klasy państwowej wygłasza credo niekoniecznie tylko zawodowe. Dochował się znacznej grupy wartościowych wychowanków, najgłośniej słychać było, bądź jest o Jacku Bąku (JKS Jarosław, Legia Warszawa, Lech Poznań) i Piotrze Gizie (wiadomo). Teraz zaś w centrum uwagi Piotrowskiego tkwi Puszcza. – Niepołomice to takie miasto, którego dynamiczny rozwój poszedł w wielu kierunkach. Sport jak na razie został wyraźnie wyprzedzony przez kilka innych dziedzin życia. Chciałbym to zmienić z pomocą działaczy, dzięki którym dokonał się w futbolu znaczący progres. Mam na myśli Stanisława Kracika, Romana Ptaka, Władysława Toronia, Mariana Ponikiewicza, a przede wszystkim Janusza Karasińskiego, który własne środki finansowe i cenny czas poświęca Puszczy.. Może tu, a może już gdzie indziej pragnę wychować piłkarzy, o których podobnie jak w przypadkach Bąka i Gizy też będzie głośno w skali ogólnopolskiej. Na dobrej drodze jest na przykład Łukasz Nowak, ten osiemnastolatek został powołany do reprezentacji prowadzonej przez Michała Globisza i Dariusza Wójtowicza. Oby w ślady Łukasza poszli następni.

Domowe skarby
W wolnych chwilach ogląda filmy i chodzi na spacery. Z pierwszego małżeństwa dochował się dwojga dzieci. Magdalena jest lekarzem, Michał jako absolwent Akademii Ekonomicznej pracuje na odpowiedzialnym stanowisku w koncernie „Philip Morris”. Natomiast Monika uczęszcza do gimnazjum. – To mój najmłodszy skarb, ale wcale nie jedyny. Prawda, Irenko… – z ufnością spogląda na obecną panią domu, a jednocześnie najwierniejszego kibica. Spojrzenie zostaje odwzajemnione.

JERZY CIERPIATKA

Hits: 674

To top