Wiosna Kalwarianki

Kalwarianka odniosła czwarte zwycięstwo z rzędu, dzięki czemu pogoń za strefą bezpieczną w JAKO 4 LIDZE MAŁOPOLSKIEJ ma coraz bardziej realne szanse na powodzenie. W rundzie wiosennej drużyna z Kalwarii Zebrzydowskiej zgromadziła już 12 punktów, a ma jeszcze mecz zaległy. Więcej punktów w marcu i kwietniu zgromadziły tylko dwa zespoły: lider Wiślanie Jaśkowice (14) i Orzeł Ryczów (13).

JAKO 4 LIGA MAŁOPOLSKA, 23. kolejka
Sobota, 22 kwietnia 2023
Okocimski KS Brzesko – Glinik Gorlice 1-0
Wiślanie Jaśkowice – Unia Oświęcim 3-1
Radziszowianka Radziszów – Bruk-Bet Termalica II Nieciecza 1-3
Dalin Myślenice – Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska 1-4
Barciczanka Barcice – Poprad Muszyna 2-0
Orzeł Ryczów – Wolania Wola Rzędzińska 3-1

Niedziela, 23 kwietnia
Limanovia Limanowa – LKS Jawiszowice 1-3
Wierchy Rabka-Zdrój – Beskid Andrychów 1-1

Słomniczanka Słomniki – Lubań Maniowy 0-3 w.o.

Zespoły poznaje się po tym, jak kończą mecze!

Wierchy Rabka-Zdrój – Beskid Andrychów 1-1 (0-0)
1-0 Misiura 90+2
1-1 Nagi 90+4
Sędziował Michał Ślaski (KS Tarnów). Żółte kartki: Lutsenko, Gruszkowski, Górecki – Tylek, Kapera, Kaczmarczyk, Nagi. Widzów 150.
WIERCHY: Zhuk – Gruszkowski, Porębski, Bodziuch, Górecki – Florek, Dudek, Pazurkiewicz, Misiura, Lutsenko – Wójciak (55 Kęska).
BESKID: Zaremba – Tatarczyk, Tylek, Kapera, Mizera – Matysek (83 Koczur), Kaczmarczyk, Kasiński, Wróblewski (79 Śleziak) – Nagi, Ceglarz (82 Budka).

Wprawdzie obie drużyny nie aspirują w tym sezonie do czołowych lokat, jednakże – przynajmniej na dziś – nie muszą z nadmierną nerwowością spoglądać na dół ligowej tabeli. Ale przecież nie znaczy to, że punkty nie są istotne. I na równiutkiej, sztucznej rabczańskiej murawie strony chciały powiększyć swój dorobek. Niestety, największym problemem był piłkarski konkret w postaci wykańczania akcji.

W pierwszej połowie bardziej aktywni w ofensywnych próbach byli przyjezdni. Tyle tylko, że Matysek (9. minuta) strzelił zbyt lekko, żeby zaskoczyć Zhuka, a Ceglarz (w minutach 39. i 43.) najpierw minimalnie chybił celując w okolice prawego “okienka”, a następnie strzelił sytuacyjnie w zamieszaniu i Ukrainiec interweniował w stylu bramkarza hokejowego (nogą jakby uzbrojoną w parkany). Miejscowi “zamieszali” w zasadzie tylko raz, w 27. minucie, kiedy po trzykrotnych próbach strzałów zyskali jedynie rzut rożny.

Po zmianie stron optyczną przewagę mieli goście. I już w 52. minucie Matysek nie wykorzystał świetnej okazji, z ok. 10 metrów i bez asysty rywali, uderzając mocno w prawy słupek. Później jednak z wypracowywaniem okazji strzeleckich było już ciężko. Nie tylko Beskidowi, bo Wierchom również, choć w 72. minucie gospodarze wręcz powinni oddać przynajmniej celny strzał, ale w akcji “dwa na jeden” Dudek źle (nie w tzw. tempo) dogrywał do Pazurkiewicza. I jeszcze w 90. minucie podanie obrońcy do Zhuka mógł przejąć Budka, ostatecznie jednak zderzył się z bramkarzem,

Czyliż typowe, spokojne oczekiwanie na końcowy gwizdek arbitra? Nie tym razem, albowiem w doliczonym czasie gry padły dwie bramki! Najpierw trafili gospodarze. Akcję zainicjował Pazurkiewicz (w tym meczu, w protokole, widniał jako grający trener, kapitan oraz kierownik zespołu), a po dwóch podaniach piłka trafiła do Misiury, który płasko, ale silnie przymierzył w lewy róg. Podrażniony Beskid ruszył z odpowiedzią i kiedy sędzia już przymierzał się do odgwizdania spotkania, “poszła” centra z lewej flanki, mimo asysty obrońcy piłkę przyjął Nagi i plasował ją w lewy, w tym wypadku jak najbardziej długi róg. (b)

Hits: 30

To top