Rezygnacja Zbigniewa Augustyna

Podczas posiedzenia Zarządu MZPN Podokręgu Piłki Nożnej w Gorlicach rezygnację z funkcji prezesa, ze względu na stan zdrowia, złożył wieloletni sternik Podokręgu – Zbigniew Augustyn.

Na nowego prezesa został zarekomendowany i jednogłośnie wybrany Waldemar Pyznar (dyrektor SP 1 w Gorlicach, były piłkarz, były sędzia trzecioligowy, dotychczasowy szef gorlickich sędziów), który tę funkcję będzie piastować do zakończenia kadencji. Na prośbę członków Zarządu Zbigniew Augustyn pozostaje w jego składzie.

Zbigniew Augustyn (rocznik 1942) wniósł ogromne zasługi w rozwój gorlickiego futbolu. Wraz ze Zbigniewem Ludwinem i Adamem Niedzielą, przy wsparciu Krzysztofa Lewka i Kazimierza Szury pod koniec 1996 skutecznie pracował nad powołaniem pierwszej piłkarskiej organizacji związkowej na gorlickiej ziemi. Grupie inicjatywnej przewodził Stefan Mleczko – polityk, działacz piłkarski, poseł na Sejm X kadencji.

Narodziny Podokręgu Piłki Nożnej w Gorlicach przypadły na 1 stycznia 1997. Funkcja prezesa trafiła w ręce lidera grupy inicjatywnej, Stefana Mleczki. Po upływie sześciu lat Mleczko opuścił Gorlice i powrócił na Śląsk. Wówczas przewodnictwo Podokręgu powierzono Zbigniewowi Augustynowi i trwało to aż do teraz.

Zbigniew Augustyn i jego następca Waldemar Pyznar

Ze Zbigniewem Augustynem przeprowadziliśmy przez lata wiele rozmów, których fragmenty przytaczamy obecnie. Jednocześnie serdecznie dziękujemy za multum pracy wykonanej na rzecz Podokręgu w Gorlicach.

Zbigniew Augustyn

Inżynier, co pokochał futbol

  • Czy taki klub jak Jutrzenka Ropica Dolna jeszcze istnieje?
  • Istnieje śladowo. Z tym, że nie nazywa się Jutrzenka Ropica Dolna, tylko UKS Ropica Polska i niestety już nie prowadzi działalności piłkarskiej.
  • Zdaje się, że w Jutrzence zaczynałeś przygodę z piłką.
  • Tak, zgadza się. Grałem tam w trampkarzach, później juniorach i seniorach. Byłem także prezesem tego klubu przez jedną kadencję. Trampkarzem stałem się około 1955 roku, prezesem – dziesięć lat później. Z tym, że grającym prezesem, bo uprawiania futbolu nie zaprzestałem. Zresztą, w takich klubikach było się wtedy wszystkim. Jutrzenka Ropica Dolna była akurat najstarszym klubem LZS-owskim na tamtym terenie, na dawnej ziemi podkarpackiej.
  • Pochodzisz z Ropicy?
  • Urodziłem się w Moszczenicy, miejscowości pod Gorlicami. Zaś Ropica stanowi obecnie przedmieście Gorlic, od strony Nowego Sącza.
  • Jak godziłeś te podwójne obowiązki, sportowca i działacza, z nauką?
  • Tak się złożyło, że po sąsiedzku mieszkałem obok boiska. Ówczesna Rada Gromadzka użyczyła teren klubowi do prowadzenia treningów i meczów. Lubiłem się uczyć. Szczególnie przedmiotów ścisłych. Po zdaniu matury w Liceum Ogólnokształcące im. Marcina Kromera w Gorlicach pragnąłem studiować ukochaną matematykę. Nie udało się. Kolejne lata spędziłem w Państwowej Szkole Technicznej w Gliwicach i wróciłem do Gorlic. Następnie – po odbyciu służby wojskowej – ukończyłem studia na Politechnice Krakowskiej z tytułem inżyniera mechanika.
  • Długo pracowałeś w gorlickim Przedsiębiorstwie Przemysłu Drzewnego?
  • Trafiłem tam w 1963 roku i pracowałem nieprzerwanie przez 41 lat. To był mój jedyny zakład pracy, aż do przejścia na emeryturę.
  • Co Cię skłoniło, aby zostać sędzią?
  • Po prostu nie zrealizowałem się jako piłkarz. Umiałem grać w piłkę tak jak umiałem, zaś ambicje miałem trochę wyższe. Był taki szef sędziów w Gorlicach, bo jeszcze nie było wtedy Podokręgu, nazywał się Jerzy Hul. Właśnie on namówił mnie, abym zgłosił się na kurs sędziowski. Jako eksternista zdałem egzamin. Zacząłem dość szybko awansować w hierarchii piłki rzeszowskiej. Trafiłem na fajnych ludzi, którzy mi pomogli. Na przykład Jerzego Świstka. Pamiętacie go?
  • Oczywiście, pochodził z Przemyśla.
  • Tak jest, ponadto byli jeszcze Marian Tereszkiewicz czy Osada. To takie trochę legendy tamtejszego futbolu. Zacząłem sędziować w 1971 roku. Później przeniesiono nas administracyjnie do Krakowskiego OZPN. Tam znów miałem sporo szczęścia, bo raz jeszcze trafiłem na fajnych ludzi. W Nowym Sączu był prezes Franciszek Hołyst, zaś w Krakowie Julian Mytnik, Grzegorz Prącik, Władysław Michalik… Słynne postaci „sędziowskiego klanu”. Jakoś mnie polubili. Pewnie dlatego, że byłem z daleka. Co tu dużo mówić, pomogli mi.
  • Ponad 1500 meczów to dorobek godny pozazdroszczenia.
  • W porównaniu do dzisiejszych czasów – nie. Ale wtedy to rzeczywiście było osiągnięcie. Obecnie zdarzają się takie sytuacje, że sędziowie biorą udział w weekend w 3-4 zawodach. A wtedy, jeśli w roku udało się uzbierać 25-30 spotkań seniorskich, to było dużo. Nie było tylu drużyn młodzieżowych. Na szczeblu centralnym asystowałem z chorągiewką Marianowi Kuczajowi.
  • Jaki mecz zapamiętałeś najbardziej?
  • Zdarzył się kiedyś taki mecz trzecioligowy dwóch drużyn z terenu śląskiego, w zasadzie decydował o awansie. Po tych zawodach obserwator przyszedł do szatni, a w ogóle nie wiedziałem, że jest na meczu. Pogratulował i dał najwyższą ocenę jaką wtedy przyznawano, czyli „12”. Nie da się ukryć, że sprawiło mi to dużą satysfakcję.
  • W 1978 roku zostałeś przewodniczącym Kolegium Sędziów w Gorlicach. Co zauważasz w pracy sędziów jako wieloletni obserwator?
  • Z tej perspektywy muszę stwierdzić, że w środowisku sędziowskim nie ma tej atmosfery jaka panowała kiedyś. Rywalizacja w środowisku sędziowskim istniała zawsze, zresztą istnieć będzie. Ale wtedy nie była ukierunkowana przede wszystkim na osiąganie profitów finansowych. Ludzie przychodzili sędziować, bo tego chcieli. To stanowiło ich pasję. Uważam, że obecna rywalizacja toczy się na niezdrowych zasadach. Zawiść, szukanie jakichś „ojców chrzestnych”… Jest mało fajnie.
  • Inna sfera działalności to Zrzeszenie Ludowe Zespoły Sportowe. Byłeś wiceprzewodniczącym Rady Powiatowej.
  • Zdecydowanie trzeba użyć czasu przeszłego. To były lata 1966-1973, mniej więcej.
  • Polubiłeś LZS-y, bo Jutrzenka była właśnie takim klubem?
  • W rejonie gorlickim kluby ludowe stanowiły drugą siłę piłkarską. Chłopcy, którzy nie mieścili się w ówczesnym Górniku Gorlice, bo Glinik narodził się znacznie później, przychodzili na przykład do Jutrzenki. Gromadzka Rada opłacała trenera, który prowadził zajęcia z seniorami, ale i trampkarzami. Była satysfakcja, kiedy od czasu do czasu udało się wychować jakiegoś dobrego piłkarza. A byli i tacy, którzy później grali w reprezentacji LZS województwa.
  • W 1997 roku współtworzyłeś Podokręg Piłki Nożnej w Gorlicach. Kogo jeszcze uważać za pioniera?
  • Głównym motorem założenia Podokręgu w Gorlicach był Stefan Mleczko. Postać bardzo znana i zasłużona, poseł. Trzeba oddać co należne takim działaczom jak Krzysztof Lewek, Kazimierz Szura, Zbigniew Ludwin, Adam Niedziela, to wcale nie jest pełna lista. Pierwszym prezesem Podokręgu został Stefan Mleczko i trwało to sześć lat. W roku 2003, ze względów rodzinnych, podjął decyzję o powrocie na Śląsk. Zostałem osobą pełniącą obowiązki prezesa i trwało to do wyborów, które odbyły się w maju 2004 roku. Razem ze Zbyszkiem Ludwinem i Adamem Niedzielą tworzyliśmy doskonale rozumiejący się tercet.
  • Futbol w Gorlicach ma się lepiej niż wtedy?
  • Podokręg nie zatrudnia pracowników etatowych, dominuje praca społeczna. Działacze przychodzą do siedziby niemal w każdy dzień i wykonują swoje obowiązki na zasadzie wolontariatu. To powód do dumy. To nie jest łatwa praca, zwłaszcza w początkowym okresie był to ugór do zaorania. Nie byłoby takiego zaangażowania z mojej strony, gdyby nie przyzwolenie rodziny. Zwłaszcza żony. Gdyby takiego przyzwolenia zabrakło, trzeba by było dokonywać wyboru. I wiadomo, że rodzina zawsze byłaby na pierwszym miejscu. Dzięki małżonce wszystko rozegrało się łagodnie. Niestety, od dawna jestem wdowcem. Nastąpiło to w kwietniu 2004, a od 1 maja tegoż roku poszedłem na emeryturę…
  • Piękną inicjatywą jest honorowa akcja zbierania krwi.
  • To wcale nie jest mój pomysł, tylko środowiska sędziowskiego. Oczywiście wsparłem tę inicjatywę, to oczywiste. Jeden z kolegów miał problemy zdrowotne, trzeba było mu pomóc poprzez oddanie krwi. Zebrało się dosyć liczne grono, utworzono Klub Honorowego Dawcy Krwi. Osoby koordynujące przedsięwzięcie to Gabriel Antoszak i Piotr Firlit.
  • Wiadomo, że trudnych spraw w Podokręgu nie brakuje.
  • Tylko dlatego możemy normalnie funkcjonować, że jesteśmy samowystarczalni finansowo. Opłaty statutowe, które trafiają do nas pozwalają na prowadzenie działalności. Co roku gromadzimy jakieś oszczędności. Na przykład stać nas było na zafundowanie klubom biorącym udział w rozgrywkach 16 laptopów i tyluż drukarek. Chodziło, aby mogli u siebie skutecznie wdrażać system Extranet. Był to wydatek prawie 30 tys. złotych, ale przeznaczony na właściwy cel. A zatem pieniądze z klubów wróciły do nich w postaci sprzętu.
  • Wiem, że udzielasz się społecznie. Byłeś kandydatem na radnego.
  • Tak, to było w 2014 roku. Pomimo osiągnięcia dobrego wyniku przegrałem akurat z sąsiadem. A wcześniej, w latach 1979-1981, byłem radnym miasta Gorlice. Ale to stare dzieje. W 2014 były wojewoda małopolski, Witold Kochan, budował swój komitet wyborczy i zaproponował mi start w wyborach. A ponieważ miałem Witkowi zobowiązania za pomoc świadczoną Podokręgowi, nie mogłem odmówić. Chcę podkreślić, że dzięki piłce poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy później bardzo pomagali. Choć mam rogatą duszę, staram się unikać konfliktów. I zapewne w jakiejś mierze dzięki temu łatwiej układa się współpraca z lokalnymi samorządami. Bardzo tę współpracę cenię. Jeden z burmistrzów powiedział nawet takie znamienne słowa, że jeśli burmistrz chce pomóc, to nie ma przeszkód.
  • Twoje długie życie jest wypełnione piłką.
  • Przez dziesięciolecia futbolu doświadczałem z różnych perspektyw: zawodnika, prezesa klubu, arbitra, obserwatora, szefa kolegium sędziów, prezesa Podokręgu. Ponadto zasiadałem w zarządzie OZPN-u w Nowym Sączu oraz MZPN w Krakowie. Działałem także w strukturach Ludowych Zespołów Sportowych, zrzeszających gros lokalnych piłkarskich klubów. W swoim życiorysie mam również epizod samorządowy – funkcję radnego miasta Gorlice.
  • Co w pracy działacza stanowiło największy atut?
  • Poprawne stosunki z klubami, dobre relacje z naszym najważniejszym sojusznikiem: władzą samorządową.
  • A ludzie z młodszego pokolenia napierają, rwą się do społecznej pracy?
  • Dostrzegam wielu działaczy chętnych do podjęcia pracy w strukturach: szkoleniowców i arbitrów w wieku ok. 30 lat. Równocześnie konstatuję niedostatek energicznych ludzi w wieku 50+, którzy chcieliby zluzować starszych i wykonywać obowiązki na zasadzie wolontariatu.
  • I równocześnie chcecie zachowywać empatyczną postawę, dostrzegać potrzeby środowiska.
  • Tak. To ważne. Trzeba kontynuować wypracowane w ciągu lat pozytywne dokonania: akcje wspierania klubów, honorowego oddawania krwi, rejestracji dawców szpiku kostnego, wspomagania działaczy w potrzebie, szybkiego reagowania tam, gdzie pomoc jest niezbędna. I nie bać się trudnych spraw. Te zawsze będą. Należy je tylko z należytą rozwagą i mądrością rozwiązywać.
  • Dziękujemy za rozmowę.
    JERZY CIERPIATKA, JERZY NAGAWIECKI

Na górnym zdjęciu:
14 grudnia 2021 r. w Pałacu Krzysztofory – Małopolski Związek Piłki Nożnej świętował jubileusz 110-lecia. Złoty Krzyż Zasługi otrzymali m.in: Jan Krupa i Zbigniew Augustyn. Z lewej prezes PZPN Cezary Kulesza. Foto: Grzegorz Wajda

Hits: 67

To top